.

.

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 8


Teraz chyba rzeczywiście muszę przyznać się przed samą sobą, że najzwyczajniej w świecie się zauroczyłam. Wiem, że znamy się stosunkowo krótko, ale jak nie polubić osoby, z którą od samego początku wiążą się pozytywne wspomnienia? Na samo wspomnienie jego uśmiechu czy spojrzenia, czuję dziwne łaskotanie w brzuchu. Wiem, nie powinnam, ale na to się nie ma wpływu.

Zapomniałam ustawić budzika i trochę zaspałam, więc szybko poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Włożyłam na siebie turkusowy sweterek i czarne, obcisłe dżinsy. Włosy, które kompletnie nie chciały się dzisiaj układać, ujarzmiłam w luźnego koka. Czułam wokół siebie jakąś pozytywną energię. Energię, która w zaskakująco szybkim tempie zniknęła, kiedy tylko przekroczyłam próg sali przed zajęciami z filozofii. Czerwonowłosa jędza  nie oszczędzała zgryźliwych uwag typu "jak to ja się tu nie nadaję". Z godnością udało mi się przetrwać tę godzinę, a potem jak strzała wyleciałam z sali. Im mniej czasu tam spędzę, tym lepiej będę się czuła. Na końcu korytarza dostrzegłam dwie znajome postacie.

-Wika, Ada!- zawołałam, ale nie udało mi się przekrzyczeć ogarniającego mnie szumu. Podbiegłam w ich stronę, przy okazji potrącając parę przypadkowych osób. Ola podążała moim śladem.

-Hej, Wika! Mam coś dla ciebie.-lekko zdyszana powiedziałam do dziewczyny i wręczyłam jej kopertę. Wiktoria otworzyła ją i aż pisnęła z radości, kiedy znalazła w środku podpisaną pocztówkę.

-Co? Ale jak ty? Jak ty to?- strasznie plątał się jej język.

-Powiedzmy, że mam swoje znajomości...- odpowiedziałam z uśmiechem.

-No ja nie wierzę! Ty go znasz!- była wyraźnie zszokowana.

-No tak odrobinkę.- zaczerwieniłam się na tę myśl.

-Jeny opowiadaj! Jaki on jest? Ładnie pachnie? Z bliska też jest tak szalenie przystojny?

 -Wika, uspokój się. Zamęczysz ją.- wtrąciła Ada. Z nich dwóch to właśnie ona jest ta rozsądniejsza.

-No sory, ale jesteś taką szczęściarą.... Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.- usprawiedliwiała się Wika.

-Mogę ci powiedzieć, że jest sympatyczny i zabawny.- tylko tym się z nią podzieliłam. To, że jest naprawdę zabójczo przystojny, a jego bluza pachniała aloesowym proszkiem do prania, postanowiłam zostawić tylko dla siebie. Po takich informacjach nie wiem, czy Wika dalej chciałaby się ze mną przyjaźnić. Mogłaby uznać mnie za konkurencję. Konkurencję, którą chyba naprawdę dla niej jestem.

Do końca dnia czułam, że  trochę mi słabo, ale stwierdziłam, że głównym powodem mojego złego samopoczucia może być brak zjedzonego rano śniadania. Za późno wstałam i nie miałam czasu. Po powrocie do domu nie miałam na nic siły, więc położyłam się na łóżku. Przykładając głowę do poduszki, od razu zasnęłam.

***

 Jechałam windą na najwyższe piętro wieżowca, wsłuchując się w denną melodyjkę. Nagle usłyszałam głośny pisk, a potem była tylko ciemność. Muzyczka ucichła, zapaliła się tylko mała, czerwona lampka ostrzegawcza, która rzucała blade światło na otaczające ściany. Z głośników usłyszałam głos, który zmroził krew w moich żyłach.

-Gdziekolwiek będziesz i tak cię znajdę. Nie próbuj uciekać przede mną. Wiem, że nadal mnie kochasz i tylko sama sobie zaszkodzisz.-wzdrygnęłam się po tych słowach. Czy rzeczywiście tak ma być? Czy już zawsze muszę żyć w przestrachu? Sama już nie wiem jakim uczuciem go darzę. Jedno jest pewne, w tym momencie zwyczajnie się go boję, jest tak nieobliczalny.   Próbowałam na ślepo klikać różne przyciski, ale nic się nie działo. Zrezygnowana usiadłam w kącie z podkulonymi nogami i objęłam kolana rękoma. Po pewnym czasie usłyszałam szczęknięcie windy i metalowe drzwi się rozsunęły. Stał w nich Daniel, zajmując prawię całą ich szerokość, co uniemożliwiało mi ucieczkę. Z głośników znów zabrzmiał ten sam głos co wcześniej.

-Zrozum, że jesteś moją własnością mogę zrobić z tobą wszystko co zechcę. Będę chciał kanapkę, masz mi ją zrobić. Będę chciał obejrzeć mecz, przyniesiesz mi piwo. Będę chciał seksu, będziesz uległa i mi się oddasz. Zrozumiałaś? Prędzej cię zabiję, niż pozwolę być ci z innym. A teraz nie wolno ci stąd wyjść.- dawno nie słyszałam tak bezwzględnych słów. W ogóle, jak to możliwe, że ponownie dudni mi w uszach ten głos, skoro Daniel stoi tuż przede mną? Wszystko wydaje się zagmatwane. To wygląda tak, jakby… próbował mnie uchronić przed samym sobą. Wyciągnął swoją dłoń, którą bez namysłu chwyciłam, bo chciałam jak najszybciej wydostać się z tej okropnej windy. Nie wiem czemu od razu wpadłam mu w objęcia, skoro nie powinnam. Zdecydowanie nie powinnam tego chcieć. A jednak  jego bliskość przyniosła mi w tamtym momencie ukojenie, którego tak bardzo pragnęłam i potrzebowałam w tamtym momencie.

***

A myślałam, że w końcu udało mi się o nim zapomnieć. Niestety się myliłam. Daniel ciągle mąci mi w głowie. Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Czułam się tak, jakby moje ciało było workiem ziemniaków. Chyba odpuszczę sobie dzisiejsze zajęcia. Biorąc pod uwagę fakt, że jutro mam się spotkać z Argentyńczykiem, wolę zostać w domu i poczekać aż minie mi złe samopoczucie. Wyszłam ze swojego pokoju i zajrzałam do kuchni, gdzie zastałam Olę jedzącą śniadanie.

-Słuchaj, źle się czuję i nie pójdę dzisiaj na uczelnię.- powiadomiłam przyjaciółkę. Odnoszę wrażenie, że ledwo trzymam się na nogach.

-Rzeczywiście, wyglądasz jak zombie.- cała Ola, zawsze umie podtrzymać człowieka na duchu. Chwilę potem musiała już wychodzić, więc pożegnałam się z nią i poszłam do łazienki. Dziewczyna miała rację, naprawdę wyglądam fatalnie. Blada, zmatowiała skóra i fioletowe sińce pod oczami.

-Jeśli jutro też mam tak wyglądać, nie będę wyglądać atrakcyjne.-pomyślałam i wróciłam do łóżka. Postanowiłam kontynuować „Hopelles”, książkę kupioną z Facundo. Tak pogrążyłam się w lekturze, że nie zauważyłam kiedy Ola wróciła do domu i stanęła w progu mojego pokoju.

-Hej, właśnie wróciłam. Pomyślałam, że nie będziesz czuła się na siłach, żeby coś ugotować, więc… mam pizze!- wykrzyknęła i wyciągnęła zza siebie olbrzymie pudełko pizzy. Ona myśli, że my same damy radę to zjeść? Chyba na dwa obiady. Zjadłam dwa kawałki, a mój brzuch miał dość. Po długich poszukiwaniach czegoś do oglądania, trafiłyśmy na dopiero co rozpoczynającą się „Zapowiedź”. Oglądałam to już kiedyś, ale dawno. Współczuję ludziom, którzy oglądają ze mną filmy, prawie wszystko muszę komentować. No ale Ola już się przyzwyczaiła i prawie nie zwraca na to uwagi.

Kolejny dzień, który zaczyna się okropnym bólem głowy. Tępe pulsowanie sprawia, że trudno skupić mi na czymkolwiek myśli. Poszukałam tabletek, przecież nie mogę zrezygnować z dzisiejszego spotkania. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, nie zauważyłam od wczoraj poprawy. Nie da się tego inaczej zamaskować jak dobrym i mocnym makijażem. Rozczochrane włosy przeistoczyłam w  gładko opadające na ramiona fale. Na Facundo chciałam wywrzeć jak najlepsze wrażenie, więc prawie godzinę spędziłam stojąc przed szafą w samej bieliźnie. Po długim namyśle zdecydowałam się na jasnoniebieskie dżinsy z wysokim stanem i czarny, obcisły T-shirt. Prezentowałam się chyba lepiej niż zwykle, co przy kołataniu w mojej głowie było nie lada wyczynem.

Całą drogę do Bełchatowa byłam zdenerwowana. Od kiedy uświadomiłam sobie co czuję do Argentyńczyka, jeszcze bardziej boję się spotkania. Dzisiaj Ola miała rysować portret Karola Kłosa i właśnie Facundo, więc logiczne było to, że nie będziemy mogli opuścić hali. Przed wejściem, tak jak ostatnio, czekał na nas Kacper. Tylko tym razem miał towarzystwo.

-Ładnie wyglądasz.- przywitał mnie Facundo. Czyli efekt osiągnięty.

-Dziękuję.- odpowiedziałam i całą czwórką weszliśmy do środka. Ola od razu rozstawiła wszystkie potrzebne przedmioty, zawołała Karola i wzięła się do pracy. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na kolej Facundo. Na całe szczęście Kacper został z nami, bez jego obecności czułabym się jeszcze bardziej spięta. Po kilku minutach rozmowy nastała niezręczna cisza.

-Pójdę po kawę, chcecie też?- zaproponowałam na co obydwoje kiwnęli twierdząco głowami. Nie zdążyłam jeszcze opuścić hali, byłam przy drzwiach, a oni już wznowili rozmowę.

-Chłopie, widzę jak na nią patrzysz i jak się denerwujesz w jej obecności.- powiedział Kacper. Zapowiada się ciekawie, chyba posłucham co dalej mają do powiedzenia.

-Aż tak bardzo widać?- zapytał Argentyńczyk. Nie zaprzeczył, zrobiło mi się przez to cieplej w środku.

-Powinieneś z nią o tym porozmawiać, bo widać, że ty też nie jesteś jej obojętny.- słuszna uwaga.

-Zrobię to jeszcze dzisiaj, jak najszybciej, żebym się nie rozmyślił.

-Poczekaj chociaż aż wróci.- zaśmiał się Kacper i po tych słowach już wyszłam. W szampańskim nastroju i z uśmiechem na twarzy przemierzałam korytarz. Zauważyłam, że ściana przede mną faluje, a potem zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam jak uginają mi się nogi. Dalej była tylko pustka.
_____________________________________
No i wstawiam kolejny. ;D Miałam trochę dużo zajęć w ostatnich dniach, więc nie dałam rady zrobić tego wcześniej. Mam nadzieję, że Wam się ten rozdział spodobał i zachęcił do dalszego czekania na kolejne rozdziały. ;3 Następnego wpisu spodziewajcie się w poniedziałek. Czekam na komentarze, uwierzcie, naprawdę motywują. :)

3 komentarze:

  1. GENIALNE!!! ♥
    Nie mogę się już doczekać!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko nie w takim momencie!!!!! T.T ruszaj migiem z następnym! <3 ~Kora

    OdpowiedzUsuń