.

.

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 6


Witaj Lena,

Wczoraj dzwonił do mnie prezes klubu PGE Skry Bełchatów z pewną prośbą. Otóż jeden z zawodników, ten z którym przeprowadzałaś wywiad, kupił naszą gazetę i napotkał tam swój portret. Pokazał go zarządowi klubu, a on był pod wielkim wrażeniem talentu Twojej przyjaciółki. Teraz chcą ją prosić, aby zajęła się naszkicowaniem portretów zawodników z całej drużyny, oczywiście za wynagrodzeniem. Miałyby one uzupełnić klubową galerię na korytarzu. Liczę na to, że przekażesz jej tę informację. Na dole dołączam wizytówkę prezesa Piechockiego.

Pozdrawiam,

Marzena Rybicka

Byłam pewna, że dziewczyna się zgodzi. W końcu przecież uwielbia się we wszystko angażować.

-Ola, przyjdź na chwilę do mojego pokoju!- zawołałam, a ona zjawiła się tam po paru sekundach. Podałam jej laptopa, aby sama dokładnie przeczytała wiadomość. Stwierdziłam, że tak będzie wygodniej, niż żebym ja musiała jej to jakoś wytłumaczyć.

-Oczywiście, że z miłą chęcią mogę się tym zająć. Widzę, że na dole jest wizytówka, to zaraz zadzwonię do tego prezesa.- dziewczyna aż promieniowała od tego entuzjazmu. Wstukała w swój telefon jego numer i wyszła, żeby zadzwonić. Przejrzałam wiadomości do końca, po czym odłożyłam laptopa i wzięłam swojego iPoda. Położyłam się na łóżku z zamkniętymi oczami i włączyłam playlistę, zaczynając od mojej ulubionej piosenki Nickelback- Edge Of A Revolution.

Chyba zasnęłam, bo gdy otworzyłam oczy, za oknem zaczynało się robić szarawo. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18.27. Rzeczywiście trochę odpłynęłam do krainy Morfeusza. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawę dla rozbudzenia.

-Dzwoniłam do pana Piechockiego i umówiłam się z nim na środę, bo akurat wtedy odwołali nam zajęcia. Oczywiście pojedziesz ze mną, prawda?- powiedziała Ola, gdy tylko zobaczyła mnie wychodzącą ze swojej sypialni.

-Jestem ci to winna po ostatniej wycieczce do Bełchatowa.- mrugnęłam do przyjaciółki. Ostatnio to przecież ona towarzyszyła mi, więc teraz nasze role się zamienią. A jest to też okazja, żebym spotkała Argentyńczyka.

Zajęcia na uczelni przebiegały bez większych niespodzianek, we wtorek w trakcie przerwy znowu spotkałyśmy Wiktorię i Adę, które dosiadły się do naszego stolika.

-Hej dziewczyny, co tam u was? Mecz się udał?- zagadnęłam. Wyraz twarzy Wiki był bardzo niejednoznaczny. Wyglądała jakby naraz się cieszyła i była rozczarowana.

-Widowisko było genialne, atmosfera niesamowita, ale… nie udało mi się dostać autografu od Conte.- teraz dziewczyna wyglądała na naprawdę przybitą.

-Przykro mi.- odpowiedziałam. Zrobiło mi się jej trochę żal. Widać, że dziewczyna naprawdę interesuje się siatkówką. Musiałyśmy pożegnać się z dziewczynami, bo zbliżała się dalsza część wykładów dzisiejszego dnia.

Środa, kolejny piękny dzień, kiedy nie trzeba wcześnie zrywać się z łóżka i pędem lecieć na uczelnię. Tym razem mogłam postawić na zdecydowanie luźniejszy strój niż ostatnio. Wybrałam jasne dżinsy i granatowy T-shirt, a włosy postanowiłam pozostawić proste. Lekki i prosty makijaż okazał się efektownym dopełnieniem.

Ola musiała zabrać ze sobą wszystkie przybory, więc stwierdziłyśmy, że nie ma sensu tłuc się z tym autobusem i zamówiłyśmy taksówkę. Do Bełchatowa dojechałyśmy na czas. Przed bełchatowską halą czekał na nas syn prezesa klubu- Kacper Piechocki. Wprowadził nas na halę i zaprowadził pod gabinet ojca, do którego weszła Ola, a ja zostałam z Kacprem. Pan Piechocki chciał sam na sam ustalić warunki współpracy między sobą a moją przyjaciółką. Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach na korytarzu.

-Długo się znacie?- odezwał się młody Piechocki. Jako najmłodszy z zawodników był w zbliżonym do nas wieku.

-Prawie od zawsze. Poznałyśmy się w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy Ola przypadkowo rozdarła sukienkę mojej ulubionej lalce. Krótkotrwała nienawiść szybko przerodziła się w wieloletnią przyjaźń.-odpowiedziałam. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. W jednym z pierwszych tygodni w szkole ogłoszono dzień, kiedy można było przyjść z własną zabawką. Byłam bardzo podekscytowana, bo parę dni wcześniej dostałam nowiusieńką lalkę w różowej, tiulowej sukience. Zostawiłam ją na ławce, żeby tylko pójść zjeść drugie śniadanie. Kiedy wróciłam, moją lalkę trzymała zupełnie obca mi dziewczynka. Bawiła się moją zabawką i swoim jednorożcem z plastikowym rogiem. Przypadkowo zahaczyła nim o tiulową sukienkę, co spowodowało, że się rozerwała. Myślałam, że nigdy jej tego nie wybaczę. A tu proszę, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

-To musisz bardzo dobrze ją znać.- chłopak zdecydowanie był zainteresowany jej tematem.

-Oczywiście! Wiem co lubi najbardziej, co ją najbardziej przeraża… I wiem, też jakich chłopaków lubi.- po tych słowach spojrzałam się na niego znacząco, co spowodowało, że biedak oblał się rumieńcem. Nie mogliśmy kontynuować naszej rozmowy, bo zza drzwi gabinetu wyszła Ola.

-Kiedyś ci dokończę.- powiedziałam prawie bezgłośnie i do niego mrugnęłam, tak aby dziewczyna nie mogła tego ani usłyszeć, ani zobaczyć.

-To najpierw mamy spotkanie z całą drużyną, żeby im powiedzieć jakie wyzwanie czeka ich w najbliższym czasie. I jeszcze w planie na dzisiaj są dwa portrety. Będziemy jechać w kolejności numerów w drużynie, więc dzisiaj Srećko Lisinac i Mariusz Wlazły.- Ola aż tryskała energią. Spotkanie przebiegło sprawnie i szybko, większość zawodników była zadowolona z tego pomysłu. Ola jest taka otwarta, mówiła do nich swobodnie. Ja znalazłam jakieś ustronne miejsce, gdzie przeczekałam razem z jej ekwipunkiem do końca spotkania.

Dziewczyna znalazła miejsce do tworzenia pierwszego portretu, jak twierdziła „było tam idealne oświetlenie”. Poszukałam sobie pobliskiej ławki, gdzie po paru minutach dosiadł się do mnie Kacper.

-Moglibyśmy dokończyć naszą rozmowę.- zagadnął z uśmiechem. Wiedziałam, że chłopak nie zapomni o mojej obietnicy i prędzej czy później będzie chciał kontynuować temat. Okazało się,  że jednak prędzej.

-Więc słuchaj, dla Oli najważniejsze jest, żeby chłopak wciąż się starał. A nie odpuszczał, kiedy już ją zdobędzie. Musisz też pamiętać, że to chłopak powinien pierwszy „zacząć”- przy ostatnim wyrazie zrobiłam cudzysłów w powietrzu.

-A myślisz, że… byłaby mną zainteresowana?- zapytał trochę niepewnie.

-Myślę, że tak.- odpowiedziałam szczerze, co wywołało na jego ustach uśmiech. W pewnym momencie zobaczyłam, że w naszą stronę zmierza wysoka postać. Tu naprawdę jest tak gorąco, czy tylko mi się wydaje?
_________________________________________
I oto kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba i zachęcam do dzielenia się swoją opinią i odczuciami w  komentarzach, które nie ukrywam, mogą naprawdę zmotywować do dalszego pisania. Niestety muszę Wam powiedzieć, że w zbliżającym się tygodniu będę miała masę zajęć na głowie i przez kilka dni nie będzie mnie w domu, przez co kolejny rozdział może się pojawić dopiero za tydzień. Nie mniej jednak mam nadzieję, że będziecie na niego czekać z niecierpliwością ;)

3 komentarze: