.

.

środa, 20 maja 2015

Rozdział 3


Czy to możliwe, że to ten sam samochód, który ochlapał mnie i Olę parę dni wcześniej?

-Byłeś może trzy dni temu w Łodzi?- zapytałam niby od niechcenia.

-Trzy dni temu? Hmmm… Byłem, miałem coś do załatwienia w banku koło jakiejś akademii. A czemu w ogóle pytasz?- wydawał się być lekko zdezorientowany.

-Tak tylko wydawało mi się, że widziałam podobny samochód, nic więcej i byłam po prostu ciekawa czy to mogłeś być ty.- powiedziałam ze uśmiechem. Specjalnie zataiłam przypadek z kałużą, nie chciałam, żeby poczuł się niekomfortowo, a to na pewno był wypadek. Potem dodałam- To co, idziemy na tę kawę?. Conte odwzajemnił mój uśmiech i wspólnie udaliśmy się w kierunku pobliskiej kawiarni.  Przekroczyliśmy próg budynku i zobaczyliśmy, ze prawie wszystkie stoliki były pozajmowane. Prawie, bo udało się nam zająć jeden w głębi lokalu, tuż pod samą ścianą. Gdy podeszła kelnerka złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy rozmowę.

-Od zawsze mieszkasz w Łodzi?- zaczął brunet. Aż dziwne, że marnuje swój czas z taką zwykłą osobą jaką jestem ja. Nadal wydawało mi się to nierealne, przecież taki sportowiec może mieć każdą. Wyższą, zgrabniejszą, ładniejszą ode mnie.

-Przeprowadziłam się tam dopiero niecałe trzy miesiące temu. Wcześniej mieszkałam w Ustce, to małe miasto nad morzem. Razem z moją przyjaciółką postanowiłyśmy przenieść się do Łodzi na studia- odpowiedziałam.

-Jaki kierunek studiujesz?- zapytał. Naprawdę jest ciekawy czy to tylko grzecznościowa gadka? Chyba zbyt ostro go oceniam. Związek i rozstanie z Danielem odcisnęło w mojej psychice ogromne piętno. Nigdy nie byłam tak zraniona, od tamtego czasu odczuwam w sobie pewną pustkę, którą najwyraźniej ktoś musi zapełnić.

-Dziennikarstwo i komunikację społeczną.- odparłam z uśmiechem. Nie chcę, żeby się do mnie zniechęcił, przez moje dziwne humory. Muszę pamiętać, aby dusić swoje uczucia wewnątrz. Chwilę potem podeszła do nas kelnerka.

-Pańskie zamówienie.- powiedziała, kładąc przed nami dwie parujące kawy i dwa talerzyki z pachnącą szarlotką. Zajęliśmy się jedzeniem i rozmowa szła jakoś luźniej. Już nie było między nami niezręcznych odpowiedzi. Śmialiśmy się prawie ze wszystkiego. W takiej atmosferze czas leciał niesamowicie szybko i nim się spostrzegliśmy, była już 18.00. Strasznie szybko leci czas w dobrym towarzystwie. A my z Olą musimy jeszcze wrócić do Łodzi. Właśnie, Ola! Kompletnie o niej zapomniałam…

-Dziękuję za mile spędzone popołudnie, ale muszę już lecieć, zrobiło się późno.- pożegnałam się z Argentyńczykiem.

- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.- powiedział i uraczył mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Znam go dopiero jeden dzień, a już sporo się o sobie dowiedzieliśmy. Gdy opuściłam kawiarnię, prawie od razu spotkałam przyjaciółkę. Domyśliła się, że pewnie nadal rozmawiamy i postanowiła tu przyjść. Na szczęście to była jedyna kawiarnia w okolicy, więc nie miała problemu aby tu dotrzeć.

Wykończone wróciłyśmy do domu niewiele przed 20.00. A przecież jutro zajęcia! Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam ochoty na jedzenie. Poszłam do łazienki, zmyłam makijaż i wzięłam szybki prysznic. Ubrana w różową piżamkę zgasiłam światło  i zanurkowałam do łóżka. Przyłożyłam głowę do poduszki i momentalnie zmorzył mnie sen.

 

***

Wracałam do domu ze sklepu, była dopiero 19.00. Więc dlaczego było tak ciemno i cicho? Szłam jedną z głównych ulic, a wszechogarniająca cisza odbijała się echem w mojej głowie. We wszystkich okolicznych domach były pogaszone światła, zero jakichkolwiek oznak życia. Lekko przerażona postanowiłam przyspieszyć. Wydawało mi się, że usłyszałam za sobą ciche szuranie. Odwróciłam się, ale niczego nie dostrzegłam. Moje serce wybijało coraz szybszy rytm. Po raz kolejny usłyszałam za sobą szuranie, tym razem głośniejsze. Ponownie się odwróciłam, ale za mną nie było już tylko pustki. Ciemna postać zakryła mi usta dłonią i mocno zaciągnęła w stronę ściany pobliskiego budynku.

 -Witaj kotku-wysyczał tajemniczy głos. Moje ciało zesztywniało. Co on tu robił? Jak to możliwe, że akurat teraz znalazł się przy mnie? Przecież powinien być za granicą. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Mogłam tylko przyglądać mu się przerażonymi oczami.

-Daniel.-jedyne co udało mi się wydusić przez zaciśnięte ze strachu gardło.

-O, proszę, jednak mnie poznajesz?- kontynuował.- Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś tak wszystkich oszukać! Wszyscy w klubie gadają, że zaszłaś w ciążę, a ja cię zostawiłem dla kariery i wyjechałem. Ale ja cię znam ty podła suko! Wiem, jak kurewsko kłamiesz!- po tych słowach zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Piekący ból przeszył mój policzek, a oczy wypełniły się łzami. Jaka ciąża? Nie byłam w ciąży. Poza tym, z nikim nie rozmawiałam na temat Daniela od czasu jego wyjazdu. Tylko Ola znała całą tę historię. Kiedy zamachnął się, aby spoliczkować mnie po raz kolejny, znikąd pojawiła się druga postać i odgrodziła mnie swoim ciałem od oprawcy. Na moich oczach rozpętała się bójka, a ja zszokowana przywarłam plecami do ściany i przyglądałam się zdarzeniu. Po paru minutach, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność, Daniel leżał nieprzytomny na ziemi, a mój wybawca podszedł do mnie. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego silne ramiona, w których czułam się niesamowicie bezpiecznie.

-You’ll be safe with me. Always.- powiedział lekko zachrypniętym głosem.

Spojrzałam w jego oczy, magiczne czekoladowe tęczówki… Znam to spojrzenie. Gdzieś już je widziałam. Takiego widoku się nie zapomina.

***

Obudziłam się z czołem lekko zroszonym potem.  Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki schłodzić twarz zimną wodą. Była dopiero 6.13., jednak wiedziałam, że już nie zasnę. Sny od zawsze mocno oddziałują na moją psychikę. Dostrzegam w nich coś więcej niż tylko przypadkowy wytwór wyobraźni. Miałam cztery godziny do zajęć, więc postanowiłam wykorzystać ten czas i pójść pobiegać. Przebrałam się w krótkie spodenki, luźną bluzkę i ciepłą bluzę, założyłam czarne Nike i chwyciłam swojego iPoda. Cicho, tak żeby nie obudzić Oli, wyszłam z mieszkania.

Biegałam po okolicznym parku, który znajdował się pomiędzy blokami. O tej porze nie było tam prawie nikogo, więc mogłam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć. Biegałam przez pół godziny, po czym postanowiłam odpocząć na pobliskiej ławce. No dobra dziewczyno, teraz myśl. Znalazłam logiczne wytłumaczenie wobec Daniela. Owszem, boję się, że czasem wróci i znów się spotkamy w bliżej nieokreślonych okolicznościach. Jednak obecność i rola Facundo w moim śnie nie była łatwa do rozszyfrowania. Niedawno pomógł mi w galerii, to może wyjaśnić uratowanie mnie przed Danielem. Ale jego późniejsze słowa i moje zachowanie względem niego było kompletnie nie na miejscu, więc wolałam już o tym nie myśleć. Zrobiłam jeszcze dwie rundki po parku i starałam się myśleć o zupełnie innych, zwykłych rzeczach, takich jak chociażby żółknące i opadające liście z otaczających mnie drzew. Przecież zaczęła się już jesień.  Do mieszkania wróciłam wykończona, postanowiłam szybko wziąć prysznic i umyć włosy. Ubrałam kremowy sweter i czarne legginsy. Włosy lekko podkręciłam lokówką, tak żeby wyglądały naturalnie. Zrobiłam jeszcze tylko makijaż i wyszłam z łazienki. Ola już wstała, ale to nie było tak dziwne jak to, że przygotowała śniadanie… Ta Aleksandra Kosarzycka zrobiła śniadanie?! Chyba nadal śnię.

-Dobrze się dzisiaj czujesz? Przecież ty nigdy nie gotujesz.- zapytałam przyjaciółkę, patrząc na nią z niedowierzaniem.

-Chyba w końcu przyszła pora aby to zmienić.- odpowiedziała z uśmiechem i wróciła do krojenia ogórka. Po paru minutach usiadłyśmy do zjedzenia śniadania. Muszę przyznać, że kanapki z sałatą, serem, pomidorem i ogórkiem wyszły jej całkiem nieźle.

-Gdzie zniknęłaś tak wcześnie rano?- zapytała mnie biorąc kolejną kanapkę

-Obudziłam się i już nie mogłam zasnąć więc poszłam pobiegać.- odpowiedziałam. Nie chciałam jej mówić o moim koszmarze. Był zdecydowanie dziwny i nie było potrzeby, aby ktokolwiek, nawet Ola, o nim wiedział. Zjadłyśmy kanapki, dopiłyśmy herbatę i musiałyśmy szykować się do wyjścia. Założyłam brązowe botki na obcasie i czarną ramoneskę. Zakluczyłyśmy drzwi i ruszyłyśmy w stronę uczelni. Pierwsze zajęcia z czerwonowłosą jędzą, lepiej się nie spóźnić. Zajęłyśmy miejsca z tyłu, te same co ostatnio. Może nie przyczepi się znowu do nas. Nawet nie wiedziałam jak grubo się myliłam.

-Czy panienka Zawadzka może mi powtórzyć, co przed chwilą powiedziałam? Proszę wstać.- te słowa spowodowały, że zorientowałam się, że kompletnie nie mam pojęcia o czym mowa. Musiałam się zamyśleć się i odpłynąć.
____________________________________________________________
No to przybywam z kolejnym rozdziałem! W końcu więcej zaczyna się dziać. :D na kolejny rozdział zapraszam w przyszły czwartek ;) zachęcam do komentowania^^

4 komentarze:

  1. woooow!!!
    nie mogę się doczekać czwartku! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawj dawj kolejny :)

    Gdybyś miała ochotę to w imieniu swoim i Em zapraszam na drugi rozdział.
    http://idealna-niedoskonalosc.blogspot.com/2015/05/ii-dla-ciebie-zawsze.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń