.

.

niedziela, 10 maja 2015

Prolog


-Ola, podaj mi te książki- powiedziałam do przyjaciółki.

-Masz, to już chyba ostatnie- odpowiedziała mi, wręczając stos ogromnych, grubych książek. Takie są studia, że potrzeba tysiąc w zasadzie niepotrzebnych książek. Dopiero się wprowadziłyśmy, więc trzeba było ogarnąć mieszkanie. Obie dostałyśmy się na nasze wymarzone studia- Dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Akademii Humanistyczno- Ekonomicznej w Łodzi. Uczelnia 10 minut drogi spacerkiem od naszego miejsca zamieszkania. Wszystko idealnie. Była dopiero końcówka sierpnia, więc miałyśmy ponad miesiąc na zaklimatyzowanie się, zanim rozpoczniemy naukę.

 

Po tygodniu mieszkanie wyglądało całkiem przyjemnie, wszystko było oporządzone. W sobotni poranek obudziłam się bardzo wcześnie, Ola jeszcze spała, więc postanowiłam zrobić dla nas obu jajecznicę. Przygotowałam wszystkie składniki i zaczęłam przygotowywać posiłek. Nie zajęło mi to więcej niż 15 minut. Kiedy nakładałam jajecznicę na talerze, Ola leniwie wywlekła się ze swojej sypialni.

-Mmmm… Co za zapachy! Byłabyś idealną żoną- powiedziała ziewając. Trochę mnie to zabolało, bo jeszcze nie wyleczyłam się z miłości do mojego byłego chłopaka Daniela. No właśnie, byłego. Nadal się łudzę, że będzie jak kiedyś. Często gotowaliśmy razem, a on zawsze chwalił moje potrawy i powtarzał, że dziewczyna z takim talentem kucharskim to skarb. Dlatego słowa przyjaciółki mi o nim przypomniały. Ale chwile spędzone z nim to już przeszłość, za bardzo mnie skrzywdził swoim wyjazdem do Niemiec. Jak to możliwe, że jednego dnia mówi mi jak bardzo mnie kocha, a następnego zostawia dla kariery? Ponoć taka okazja nie zdarza się często i nie każdy dostaje propozycję gry w niemieckim klubie piłkarskim. Zrobił mi takie świństwo, więc dlaczego wciąż go kocham i za nim tęsknie? Dzień w dzień łudzę się, że przyjdzie z kwiatami i mnie przeprosi. Jednak nie widziałam go już od 4 miesięcy. Obiecuję sobie, ze już nigdy więcej nie zakocham się w żadnym sportowcu.

-Lena, jedz, bo ci wystygnie- Ola wyrwała mnie z zamyślenia i wtedy zorientowałam się, że od paru minut siedzę nieruchomo z otwartą buzią i widelcem zawieszonym w powietrzu w połowie drogi między talerzem a ustami. Musiałam jakoś odreagować.

-Co ty na to abyśmy wybrały się na małe zakupy do Manufaktury?- zaproponowałam, a uśmiech Oli zdradzał, że całkowicie zgadza się na ten pomysł. Zaczęłyśmy się szykować, założyłam ciemne, dżinsowe rurki, białą bluzkę z nadrukiem, lekką czarną ramoneskę i niskie, czarne converse. Swoje ciemnobrązowe włosy splotłam w ciasnego kłosa, jeszcze tylko lekki makijaż , odrobina perfum i byłam gotowa do wyjścia.
___________________________________
To tyle tytułem wstępu. :) Prolog trochę krótki, ale wstawiam chociaż coś, żeby zachęcić Was do czytania. Staram się na razie nie przedstawiać wszystkich bohaterów, wszystko będzie wyjaśniało się po kolei. Jest to mój pierwszy taki blog, więc proszę o komentarze, chętnie dowiem się co myślicie o moich wypocinach ;) Pozdrawiam i do następnego! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz