.

.

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 2


Przeszukałam swoją pamięć i nadal nic. Zastanawiałam się dalej i w wyobraźni dorobiłam mężczyźnie okulary. Teraz wszystko było jasne! To tajemniczy nieznajomy z łódzkiej Manufaktury, który pomógł mi odzyskać skradzioną własność. Jest znany, to wyjaśnia czemu nosił okulary i szybko zniknął kiedy został rozpoznany. Wypadałoby dowiedzieć się o nim parę rzeczy. „Facundo Conte- argentyński siatkarz, reprezentant Argentyny, występujący na pozycji przyjmującego. Od 2013 zawodnik PGE Skry Bełchatów.” No to za parę dni czeka mnie wycieczka do Bełchatowa.

-Ola, przyjdź szybko!- musiałam jak najprędzej podzielić się z nią swoim odkryciem. Dziewczyna usiadła koło mnie na łóżku i słuchała z zaciekawieniem na twarzy.

-Pamiętasz tego mężczyznę, dzięki któremu odzyskałam portfel?- zaczęłam.

-No jasne!- odpowiedziała, ale nadal nie wiedziała do czego zmierzam.

-Więc niedługo znowu mam go spotkać.- przyjaciółka patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a ja kontynuowałam-Pani Marzena kazała mi przeprowadzić wywiad z pewnym sportowcem, którym, nie uwierzysz, okazał się być ten tajemniczy nieznajomy. Niedługo muszę się wybrać do Bełchatowa.

-Jadę tam z tobą! Zawsze chciałam poznać jakiegoś przystojnego piłkarza! Zabierałby mnie na mecze, poznałby z resztą zespołu, a potem nasze dzieci byłyby małymi piłkarzykami…- rozmarzyła się Ola. Każdego dnia inne marzenie, jeszcze miesiąc temu szalała za perkusistą.

-Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, ze ja ani razu nie powiedziałam, że on jest piłkarzem?- próbowałam sprowadzić przyjaciółkę na ziemię.

-Jak to?- zapytała z udawanym smutkiem i miną szczeniaczka.

-Tak to, jest siatkarzem, gra w Skrze.- odpowiedziałam jej.

-Siatkarz… Dobre i to. Więc kiedy jedziemy?- wrócił jej dobry humor. Chyba jest zbyt pewna tego, że ją zabiorę. Ale to jest moja przyjaciółka i wie, że zrobię dla niej wszystko.

-To zależy jak ułożą się zajęcia na uczelni.- W gruncie rzeczy cieszę się, ze chce pojechać ze mną, nie lubię nigdzie jeździć sama. Wzięłam ponownie teczkę, aby wyciągnąć identyfikator umożliwiający wejście na halę w czasie treningu. Dobrze, że zawsze dostaję dwa egzemplarze, teraz wejdziemy obie bez problemu.

 

Po trzech dniach miałyśmy dzień wolny od wykładów, więc postanowiłyśmy to wykorzystać i pojechać do Bełchatowa.  Miałam okropny problem z wyborem ubrania na ten dzień. Kompletnie nie miałam pojęcia jak powinnam wyglądać. Czy bardziej wyjściowo czy luźno? Z jednej strony to spotkanie ze sportowcem, ale z drugiej będę przecież w pracy. Postanowiłam połączyć obie sytuacje i zdecydowałam się na czarne rurki, błękitna koszulę bez rękawów i czarne, klasyczne szpilki. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, lekko opadające na ramiona. Dzisiaj zadziwiająco dobrze się układały. Nie musiałyśmy się spieszyć, więc na autobus wyszłyśmy chwilę przed 13.00. Siedząc w autobusie byłam trochę zdenerwowana, nie wiedziałam czy mnie zapamiętał, widział mnie przecież tylko przez chwilę. Droga do bełchatowskiej hali zajęłam nam niecałą godzinę. Z przystanku szybko dotarłyśmy pod bełchatowską halę.

Weszłyśmy do środka Energii i od razu podszedł do nas portier.

-Panienki w jakiej sprawie?- zapytał uprzejmie.

-My jesteśmy z gazety, miałyśmy przeprowadzić wywiad z jednym z zawodników, a tu są nasze upoważnienia.- wytłumaczyłam i pokazałam identyfikatory. Portier bez zbędnych pytań nas przepuścił i wytłumaczył jak mamy dojść na boisko.

-Najlepiej zaczekajcie do końca treningu, kończą za pół godziny.- powiedział na odchodnym. Całkiem sympatyczny człowiek. Nie wchodziłyśmy na trybuny, nie chcąc wywołać wśród siatkarzy poruszenia, więc pozostałyśmy przy wejściu. Z tego miejsca mogłyśmy swobodnie obserwować zawodników, oni jednak nie mogli nas dostrzec. Przyglądałyśmy się każdemu z nich z osobna, a potem podziwiałyśmy halę, która wywoływała wielkie wrażenie. Przed naszymi oczami rozpościerały się ogromne trybuny, podczas meczu musi tu panować nieziemska atmosfera. Pół godziny szybko zleciało i gdy tylko zobaczyłyśmy, że kończą, ruszyłyśmy w ich stronę. Byłam strasznie zdenerwowana, bo przecież dwie 19-latki w otoczeniu kilkunastu dwumetrowych facetów to nie jest komfortowa sytuacja. Przejście tych kilkudziesięciu metrów zdawało się trwać całą wieczność. Podeszłam do trenera.

-Dzień dobry, nazywam się Lena Zawadzka.- przywitałam go.

-Miguel Falasca- uścisnął moją dłoń.

-Pracuję w gazecie i poproszono mnie o przeprowadzenie wywiadu z jednym z pańskich zawodników. Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko.-wypaliłam na jednym tchu. Ogromne nerwy, dobrze, że chociaż pamiętam jak się mówi po angielsku, bez tego bym zginęła.

-Oczywiście, że nie. Z którym?

-Z Facundo Conte.

-Conte!- zawołał Falsca i przywołał go skinieniem głowy. Moje policzki oblały się rumieńcem, bo głupio było mi spotykać się z „mężczyzną z McDonald’s”. Ale może mnie nie pamięta? Widział mnie raptem przez chwilę, a przed jego oczami na pewno przewinęły się tysiące dziewczyn, zdecydowanie bardziej godnych uwagi ode mnie.

-Ta młoda dziewczyna pragnie przeprowadzić z tobą wywiad- powiedział trener i odszedł, zostawiając nas samych.

-Czy my się przypadkiem skądś nie znamy?- zapytał i przyglądał mi się badawczo, co spowodowało jeszcze większy rumieniec na mojej twarzy. Więc jednak mnie poznał. Ten fakt spowodował, że kompletnie zapomniałam się odezwać.- Już wiem! Ty jesteś tą dziewczyną, której ukradli portfel!

-Tak, to ja i nie zdążyłam ci wtedy podziękować.- odparłam lekko speszona, ale przynajmniej wydusiłam z siebie parę słów.

-Nic nie szkodzi, musiałem szybciej wyjść. Mówiłaś, że masz mi do zadania parę pytań, chętnie odpowiem.- powiedział i gestem zaprosił mnie na pobliską ławkę. Pomimo moich obaw rozmowa przebiegała płynnie, szybko i bez żadnych niespodzianek.

-Pochodzisz z Argentyny i tam się wychowałeś. Co cię łączy z tym krajem?- zaczęłam niepewnie.

-Prawie całe moje życie prywatne jest związane z Buenos Aires. Tam się urodziłem i dorastałem. Kocham to miasto, mam w nim mnóstwo znajomych i rodzinę.

-A co myślisz o Polsce? Trudno było się tu zaklimatyzować?

-Codzienne życie w Polsce nie jest łatwe. Dużą barierę stanowi język, a nie każdy mówi po angielsku.  Ważne, że w Polsce jest też Nico, znamy się dość długo i zawsze mogę na niego liczyć.

-Zawsze chciałeś zostać siatkarzem?

-Dzieci często marzą, kim zostaną w przyszłości. Nie chciałem być strażakiem, od małego czułem, ze będę siatkarzem. Dużą rolę w tym marzeniu odegrał mój ojciec.

-Dziękuję, że zechciałeś odpowiedzieć na parę moich pytań.

-Drobiazg, tylko teraz tyle o mnie wiesz, a ja nawet nie wiem jak masz na imię.- powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć, jak mogłam zapomnieć o takim szczególe!

 -Jestem Lena.- i znów ogromny rumieniec na pół twarzy. Chyba powinnam zacząć nosić jakąś maskę…

-No więc Lena, może chciałabyś pójść ze mną na kawę? Tuż za rogiem jest świetna kawiarenka. Może uda mi się dowiedzieć o tobie czegoś więcej, niż tylko imienia?- zapytał z nadzieją. Jak ja mogłabym mu odmówić, patrząc w te czekoladowe tęczówki? Ale stop! Jak ja mogę tak myśleć przy dopiero poznanym facecie? W dodatku obiecałam sobie- żadnych sportowców, a taki obcokrajowiec to już kompletne samobójstwo. Ale w gruncie rzeczy, nic nie stoi na przeszkodzie, abym się z nim poznała. Znajomymi możemy być, to do niczego nie zobowiązuje.

-Chętnie z tobą pójdę.- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Świetnie, to poczekaj na mnie przy wejściu, a ja pójdę wziąć prysznic i się przebrać.-powiedział i odszedł w kierunku szatni. Ja natomiast udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Z daleka zobaczyłam Olę, która rozmawiała z jakimś chłopakiem. Postanowiłam im nie przeszkadzać. Każdemu należy się chociaż odrobina prywatności. On po paru chwilach odszedł, więc mogłam podejść do niecodziennie rozpromienionej przyjaciółki.

- Z kim rozmawiałaś?- zapytałam wciąż uśmiechającą się dziewczynę.

- To był Kacper, gra na pozycji libero. I ma 19 lat, jego ojciec jest prezesem klubu. A widziałaś jaki ma czarujący uśmiech?- rozgadała się dziewczyna, ale po chwili wróciła na ziemię.- Ale zaraz, zaraz! Ty mi lepiej powiedz jak poszło z twoim nowym znajomym!- wykrzyknęła . Jeny, niech ktoś zdejmie z jej twarzy ten wścibski uśmieszek!

- Umówiliśmy się zaraz na kawę.- odpowiedziałam jej, ale chwilę potem dodałam- To tylko kawa. Wiedziałam jaką Ola ma bujną wyobraźnię, pewnie już tworzyła w głowie jakieś niestworzone scenariusze.

- Teraz to się na to kawa mówi, tak? No, ale nie ważne, ja nie będę wam przeszkadzać, więc sobie skoczę do księgarni. W razie co to się zdzwonimy. Lecę, buziaczki!- zawołała wychodząc na zewnątrz. Nie musiałam długo czekać w samotności, brunet zjawił się po 3 minutach.

-Mam nadzieję, że nie musiałaś długo czekać.- powiedział, kiedy opuszczaliśmy budynek.

-Tylko chwilę- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Schowam tylko torbę.-podszedł do auta i otworzył bagażnik, gdzie wrzucił torbę. Czarne audi…
_______________________
No to mamy kolejny rozdział! Tym razem trochę dłuższy ;) Następne postaram się wstawiać co najmniej raz w tygodniu. Jak się Wam podobało to pozostawcie po sobie komentarz, będzie miło :)

1 komentarz:

  1. łoooheejjj :o niesamowite! :D pisz jak najwięcej!!! :*

    OdpowiedzUsuń