Wsiadłyśmy w
autobus i po 15 minutach dotarłyśmy na miejsce. Trzeba przyznać, budynek robił
wrażenie, był ogromny. Weszłyśmy do środka i od razu zaczęłyśmy szaleć po
sklepach. Po paru godzinach zakupów zrobiłyśmy się głodne, więc postanowiłyśmy
skoczyć do McDonald’s. Panował ogromny tłok, po długim oczekiwaniu w kolejce
przyszła moja kolej, złożyłam zamówienie i sięgnęłam do torebki po portfel.
Tłum ludzi i spora liczba toreb w mojej ręce krępowały moje ruchy, gdy
trzymałam portfel, aby zapłacić należną kwotę, podbiegł do mnie około
siedemnastoletni chłopak i wyrwał mi z ręki moją własność. Nie uciekł za
daleko, bo zatrzymał go wysoki mężczyzna, który na szczęście widział całe
zajście. Odebrał mój portfel, a chłopak szybko zniknął z naszego pola widzenia.
- I think
it’s yours- powiedział mężczyzna, oddając mi skradziony przedmiot. Nie
widziałam dokładnie jego twarzy, bo miał założone okulary przeciwsłoneczne.
Zdziwiło mnie to, bo przecież byliśmy w pomieszczeniu, ale byłam zbyt
zdenerwowana, żeby się nad tym teraz zastanawiać.
-Thank you
so much. How can I…- nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął, kiedy jakieś
nastolatki zaczęły wytykać go palcami. Zdezorientowana wróciłam do
przyjaciółki, która zapłaciła za swoje i moje zamówienie. Znalazłyśmy wolny
stolik i tam usiadłyśmy.
-Lena, on
wydawał się jakiś dziwnie znajomy…- mówiła Ola przeżuwając kęs swojego McWrapa.
-Nie miałam
czasu, żeby mu się przyjrzeć, w dodatku te okulary… Nie uważasz, że to trochę
dziwne?
-Dziwne, ale
Łódź jest ogromna, już się pewnie na niego nie natkniemy, z resztą to
obcokrajowiec, pewnie był tu przejazdem.
-Masz rację.
Idziemy do kina na jakąś komedię?- zaproponowałam.
-Jasne.
Wiedziałam,
że dziewczyna się zgodzi. Opuściłyśmy salę kinową w dobrych nastrojach. Było
już dosyć późno, więc zgodnie ustaliłyśmy, ze wrócimy już do domu.
W szybkim
tempie minęły dwa miesiące i nim się obejrzałyśmy przyszedł październik. W
międzyczasie udało mi się załatwić dorywczą pracę w świeżej gazecie. Nie było
łatwo dostać tam pracę, bo konkurencja była spora, ale redaktor naczelna była
pod wrażeniem moich próbnych reportaży, więc z chęcią mnie zatrudniła. Ze
względu na to, że jestem młoda, moim głównym zajęciem było przeprowadzanie
wywiadów z mniej lub bardziej znanymi osobistościami. W takich chwilach cieszę
się, że uczyłam się angielskiego, bo Ola nie miała tyle szczęścia i to było
głównym powodem dla którego nie została zatrudniona tam gdzie ja.
Pierwszy
dzień na uczelni, a my oczywiście spóźnione. Tak to jest prosić Olę o
ustawienie budzika… Ta dziewczyna kiedyś głowy zapomni. Drogę pokonałyśmy
truchtem, jeszcze jakiś palant w czarnym audi ochlapał nas deszczówką,
wjeżdżając prosto w kałużę. Tak więc przemarznięte, mokre i spóźnione
wbiegłyśmy do sali wykładowej.
-Wasze
imiona drogie panie?- zapytała pani profesor. Nie wyglądała na sympatyczną,
miała lodowate spojrzenie i kręcone, mocno czerwone włosy. Szczerze mówiąc, nie
jestem do końca przekonana czy ta kobieta ma w domu lustro.
-Ja nazywam
się Aleksandra, a to moja przyjaciółka Lena- przedstawiła nas Ola i szybko
zajęłyśmy miejsca na końcu sali. To były zdecydowanie najdłuższe 2 godziny w
moim życiu. Miałam wrażenie, że kobieta co chwilę patrzyła w naszą stronę i
przeszywała nas lodowatym spojrzeniem. Dzisiaj zajęcia nie trwały długo, więc
po zakończeniu nauki Ola udała się do mieszkania, a ja natomiast poszłam do
pracy. Z reguły wszystko redaguję w domu, bo tak wygodniej, no ale kiedyś
trzeba odwiedzić szefową i dowiedzieć się z kim wywiadów oczekuje. Zostawiłam
odpowiednie dokumenty, część nowych zabrałam ze sobą i mogłam wracać do domu.
Gdybym tak dobrze nie znała przyjaciółki, mogłabym jeszcze się łudzić na to, że
przygotuje jakiś obiad. Oczywiście jak wchodziłam po schodach do mieszkania to
prawie zderzyłam się z dostawcą pizzy, który swoją dostawę dostarczał nie gdzie
indziej jak pod drzwi nr 14. Odkluczyłam drzwi i weszłam do środka.
-Mam
nadzieję, że chociaż bez pieczarek?- rzuciłam ledwo przekraczając próg.
-Chodź jeść a nie marudzisz- odpowiedziała dziewczyna
z ustami pełnymi pizzy. Kto tę dziewczynę wychował, stado małp? Ale i tak ją
kocham, jest dla mnie jak siostra. Po trzecim kawałku mój brzuch był pełen,
wzięłam szklankę soku pomarańczowego i poszłam do swojego pokoju, aby przejrzeć
papiery zabrane z pracy. Zaczęłam od sprawdzenia osób, z którymi czeka mnie
wywiad. Pani redaktor jest bardzo dokładna w swojej pracy, bowiem każda osoba
ma swoją teczkę, w której znajduje się kilka zdjęć i informacji na jej temat.
Otworzyłam pierwszą teczkę i zaczęłam przyglądać się zdjęciom. Wysoki
mężczyzna, ciemne włosy, lekki zarost, czekoladowe oczy… Kojarzy mi się skądś
ta postać. ________________________________________
No i mamy pierwszy rozdział! :D Mam nadzieję, że zainteresuje Was historia Leny i Oli i... kogo jeszcze dowiecie się w następnym rozdziale. Liczę na komentarze, chętnie dowiem się co myślicie o tym co piszę, byłoby miło :)
Zostaję! :D Będę regularnie zaglądać ale nie zawsze komentować wybacz :> Bardzo mnie zaciekawiłaś i nie mogę się doczekać ujawnienia chłopaka z "maka" XD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział pozdrawiam i życzę weny :*
Marysia
Dziękuję za miłe słowo, cieszę się, że komuś spodobało się co piszę, takie coś zawsze motywuje ;)
UsuńRozdział fajny, czekam na więcej. Mam podejrzenia co do tego nieznajomego. Weny ;-)
OdpowiedzUsuńChyba wiem kim jest nieznajomy 8) no nieźle, nieźle
OdpowiedzUsuńohhh.. Ta Ola jest wspaniała! :D
OdpowiedzUsuńjakbym skądś ją znała xdd
GENIALNE!!!! :*
ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie Szyszko ;3
OdpowiedzUsuń