.

.

poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 1


Wsiadłyśmy w autobus i po 15 minutach dotarłyśmy na miejsce. Trzeba przyznać, budynek robił wrażenie, był ogromny. Weszłyśmy do środka i od razu zaczęłyśmy szaleć po sklepach. Po paru godzinach zakupów zrobiłyśmy się głodne, więc postanowiłyśmy skoczyć do McDonald’s. Panował ogromny tłok, po długim oczekiwaniu w kolejce przyszła moja kolej, złożyłam zamówienie i sięgnęłam do torebki po portfel. Tłum ludzi i spora liczba toreb w mojej ręce krępowały moje ruchy, gdy trzymałam portfel, aby zapłacić należną kwotę, podbiegł do mnie około siedemnastoletni chłopak i wyrwał mi z ręki moją własność. Nie uciekł za daleko, bo zatrzymał go wysoki mężczyzna, który na szczęście widział całe zajście. Odebrał mój portfel, a chłopak szybko zniknął z naszego pola widzenia.

- I think it’s yours- powiedział mężczyzna, oddając mi skradziony przedmiot. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo miał założone okulary przeciwsłoneczne. Zdziwiło mnie to, bo przecież byliśmy w pomieszczeniu, ale byłam zbyt zdenerwowana, żeby się nad tym teraz zastanawiać.

-Thank you so much. How can I…- nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął, kiedy jakieś nastolatki zaczęły wytykać go palcami. Zdezorientowana wróciłam do przyjaciółki, która zapłaciła za swoje i moje zamówienie. Znalazłyśmy wolny stolik i tam usiadłyśmy.

-Lena, on wydawał się jakiś dziwnie znajomy…- mówiła Ola przeżuwając kęs swojego McWrapa.

-Nie miałam czasu, żeby mu się przyjrzeć, w dodatku te okulary… Nie uważasz, że to trochę dziwne?

-Dziwne, ale Łódź jest ogromna, już się pewnie na niego nie natkniemy, z resztą to obcokrajowiec, pewnie był tu przejazdem.

-Masz rację. Idziemy do kina na jakąś komedię?- zaproponowałam.

-Jasne.

Wiedziałam, że dziewczyna się zgodzi. Opuściłyśmy salę kinową w dobrych nastrojach. Było już dosyć późno, więc zgodnie ustaliłyśmy, ze wrócimy już do domu.

 

W szybkim tempie minęły dwa miesiące i nim się obejrzałyśmy przyszedł październik. W międzyczasie udało mi się załatwić dorywczą pracę w świeżej gazecie. Nie było łatwo dostać tam pracę, bo konkurencja była spora, ale redaktor naczelna była pod wrażeniem moich próbnych reportaży, więc z chęcią mnie zatrudniła. Ze względu na to, że jestem młoda, moim głównym zajęciem było przeprowadzanie wywiadów z mniej lub bardziej znanymi osobistościami. W takich chwilach cieszę się, że uczyłam się angielskiego, bo Ola nie miała tyle szczęścia i to było głównym powodem dla którego nie została zatrudniona tam gdzie ja.

 

Pierwszy dzień na uczelni, a my oczywiście spóźnione. Tak to jest prosić Olę o ustawienie budzika… Ta dziewczyna kiedyś głowy zapomni. Drogę pokonałyśmy truchtem, jeszcze jakiś palant w czarnym audi ochlapał nas deszczówką, wjeżdżając prosto w kałużę. Tak więc przemarznięte, mokre i spóźnione wbiegłyśmy do sali wykładowej.

-Wasze imiona drogie panie?- zapytała pani profesor. Nie wyglądała na sympatyczną, miała lodowate spojrzenie i kręcone, mocno czerwone włosy. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonana czy ta kobieta ma w domu lustro.

-Ja nazywam się Aleksandra, a to moja przyjaciółka Lena- przedstawiła nas Ola i szybko zajęłyśmy miejsca na końcu sali. To były zdecydowanie najdłuższe 2 godziny w moim życiu. Miałam wrażenie, że kobieta co chwilę patrzyła w naszą stronę i przeszywała nas lodowatym spojrzeniem. Dzisiaj zajęcia nie trwały długo, więc po zakończeniu nauki Ola udała się do mieszkania, a ja natomiast poszłam do pracy. Z reguły wszystko redaguję w domu, bo tak wygodniej, no ale kiedyś trzeba odwiedzić szefową i dowiedzieć się z kim wywiadów oczekuje. Zostawiłam odpowiednie dokumenty, część nowych zabrałam ze sobą i mogłam wracać do domu. Gdybym tak dobrze nie znała przyjaciółki, mogłabym jeszcze się łudzić na to, że przygotuje jakiś obiad. Oczywiście jak wchodziłam po schodach do mieszkania to prawie zderzyłam się z dostawcą pizzy, który swoją dostawę dostarczał nie gdzie indziej jak pod drzwi nr 14. Odkluczyłam drzwi i weszłam do środka.

-Mam nadzieję, że chociaż bez pieczarek?- rzuciłam ledwo przekraczając próg.
-Chodź jeść a nie marudzisz- odpowiedziała dziewczyna z ustami pełnymi pizzy. Kto tę dziewczynę wychował, stado małp? Ale i tak ją kocham, jest dla mnie jak siostra. Po trzecim kawałku mój brzuch był pełen, wzięłam szklankę soku pomarańczowego i poszłam do swojego pokoju, aby przejrzeć papiery zabrane z pracy. Zaczęłam od sprawdzenia osób, z którymi czeka mnie wywiad. Pani redaktor jest bardzo dokładna w swojej pracy, bowiem każda osoba ma swoją teczkę, w której znajduje się kilka zdjęć i informacji na jej temat. Otworzyłam pierwszą teczkę i zaczęłam przyglądać się zdjęciom. Wysoki mężczyzna, ciemne włosy, lekki zarost, czekoladowe oczy… Kojarzy mi się skądś ta postać.
________________________________________
No i mamy pierwszy rozdział! :D Mam nadzieję, że zainteresuje Was historia Leny i Oli i... kogo jeszcze dowiecie się w następnym rozdziale. Liczę na komentarze, chętnie dowiem się co myślicie o tym co piszę, byłoby miło :)

7 komentarzy:

  1. Zostaję! :D Będę regularnie zaglądać ale nie zawsze komentować wybacz :> Bardzo mnie zaciekawiłaś i nie mogę się doczekać ujawnienia chłopaka z "maka" XD
    Czekam na kolejny rozdział pozdrawiam i życzę weny :*
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowo, cieszę się, że komuś spodobało się co piszę, takie coś zawsze motywuje ;)

      Usuń
  2. Rozdział fajny, czekam na więcej. Mam podejrzenia co do tego nieznajomego. Weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba wiem kim jest nieznajomy 8) no nieźle, nieźle

    OdpowiedzUsuń
  4. ohhh.. Ta Ola jest wspaniała! :D
    jakbym skądś ją znała xdd
    GENIALNE!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie Szyszko ;3

    OdpowiedzUsuń