.

.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 12


Wsiedliśmy do środka, a droga na miejsce nie zajęła nam zbyt wiele czasu. Znaleźliśmy miejsce na parkingu i udaliśmy się do kasy, gdzie kupiliśmy bilety i wypożyczyliśmy dwie pary łyżew. Już po samym ich założeniu miałam problemy ze złapaniem równowagi. Facundo pomógł mi wejść na lód i doprowadził pod barierki.

-Na razie spróbuj się o nią opierać.- poinstruował. Przy pomocy jego i barierki udało mi się przemieścić parę metrów. Moja krótka „jazda” i tak, to oczywiste, skończyła się upadkiem. Następna próba poszła lepiej, udało mi się puścić barierkę, ale po pewnym czasie znów miałam bliskie spotkanie z lodem, tyle że tym razem pociągnęłam za sobą Facundo. Leżeliśmy i stanowiliśmy nie małą przeszkodę dla innych jeżdżących.

Po godzinie jazdy potrafiłam już jeździć sama. Co prawda wolno, ale ważne, że do przodu. Na swoim koncie miałam tyle upadków, że trudno byłoby je wszystkie zliczyć. Oddaliśmy łyżwy i wolnym krokiem szliśmy przez parking.

-Jak na pierwszy raz poszło ci całkiem dobrze. Leżałaś tylko 28 razy.- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego wielkimi oczami. Jak on to wszystko policzył? Nawet sama nie dałam rady tego zrobić.

-Masz ochotę na coś do picia albo jedzenia?- zapytał, a ja dostrzegłam po przeciwnej stronie ulicy niewielką kawiarenkę.

-Może gorąca czekolada?- rozmarzyłam się. Zawsze kojarzyła mi się ze śnieżnymi dniami, kiedy z tatą i siostrą szliśmy na sanki, a po powrocie mama szykowała gorącą czekoladę. Chciałabym być kiedyś na jej miejscu.

Weszliśmy do kawiarni i zajęliśmy przytulne miejsce przy oknie.

-Potem przyjdę po pańskie zamówienie.- powiedziała kelnerka i zostawiła przed nami dwie karty z menu. Przetłumaczyłam Argentyńczykowi prawie wszystkie nazwy i po chwili zdecydowaliśmy się, na co mamy ochotę.

-Wybrali już państwo zamówienie?- kelnerka do nas wróciła.

-Tak, poprosimy dwie gorące czekolady z bitą śmietaną i dwie babeczki z borówkami.-  powiedziałam, kelnerka zapisała to w notesie i odeszła w stronę kuchni. Sięgnęłam do torebki, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran, gdzie wyświetliło się imię Oli.

-Macie dzisiaj trochę więcej czasu gołąbeczki, idę z Kacprem na obiecany obiad. Zdzwonimy się później. Buziaczki.- brzmiała treść wiadomości. Może będzie z nich coś więcej niż tylko znajomi? Kto wie. Ola ma charakterek i czasem trudno z nią wytrzymać, ale może będą do siebie pasować.

-Coś ważnego?- zapytał, gdy od dłuższej chwili nic nie mówiłam i tylko wpatrywałam się w wyświetlacz.

-To tylko Ola. Mówi, że idą z Kacprem na obiad.- odpowiedziałam mu.

-Pańskie zamówienie.- kelnerka postawiła przed nami dwa parujące kubki i dwa talerze z babeczkami. Facundo miał minę jakby coś go gryzło.

-Naprawdę zrezygnowałaś ze studiów?- zapytał w końcu. A więc to go męczyło.

-Tak, ale może kiedyś do nich wrócę. Na razie mam pracę, którą mogłabym mieć po studiach, więc nie żałuję.- odpowiedziałam.

Jedzenie dokończyliśmy w milczeniu, rzadko przerywanym strzępkami rozmowy. Opuściliśmy kawiarnię, minęliśmy samochód i udaliśmy się na spacer. Zdziwiło mnie, kiedy Facundo wziął mnie za rękę, ale jednocześnie spowodowało uśmiech na mojej twarzy. On to zauważył, więc oblałam się rumieńcem. Podczas tego spaceru w nic nie wpadałam, ani o nic się nie potykałam. Jednak nie obyło się bez niespodzianek i zaskoczył nas pierwszy w tym roku śnieg przeplatany deszczem, co nie jest miłym połączeniem.

-Mieszkam niedaleko, może wpadniemy do mnie?- ­zaproponował kiedy pogoda się pogorszyła i zaczęło padać coraz mocniej.

-Chętnie.- odpowiedziałam i ostatnie kilkadziesiąt metrów pokonaliśmy biegiem. Jego mieszkanie mieściło się na pierwszym piętrze. Kiedy weszliśmy do środka, moim oczom ukazało się małe, ale zadbane mieszkanie. Po sportowcu można się spodziewać, że wszędzie będą leżały porozrzucane brudne skarpety, zużyte koszulki czy torby treningowe. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia. Daniel zawsze zostawiał swoje śmierdzące rzeczy w torbie i liczył na to, że ja zajmę się ich wypraniem. Wtedy chyba nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi ze względu na uczucie, jakim go darzyłam. Teraz czuję tylko niemiłe ukłucie gdzieś w środku na wspomnienie o nim. Ale liczy się to, co jest, nie co było. Facundo nie jest taki jak Daniel, jest zdecydowanie bardziej poukładany.

Zdjęłam buty i rozejrzałam się po mieszkaniu. Podłoga była pokryta ciemnymi panelami, a ściany pomalowane na beżowo. W salonie naprzeciwko dużego telewizora stała obita sztuczną skórą kanapa, a przed nią niewielki stolik kawowy.

-Usiądź, a ja przygotuję coś do jedzenia.- zaproponował Facundo. Ale ja nienawidzę świadomości, że tylko czekam i nie pomagam w przygotowaniu posiłku.

-Może ci pomogę?- zapytałam z nadzieją. Spojrzał na mnie i skinął głową na znak, żebym przyszła. W szybkim tempie pojawiłam się koło niego i zabrałam się za krojenie w plastry ogórka. Wspólnymi siłami udało nam się przygotować stosik kanapek z szynką, sałatą, pomidorem i ogórkiem.

-Może jakiś film?- zapytał i podszedł do półki, gdzie leżały dwa filmy.- Jeszcze nie zdążyłem ich obejrzeć.

Wzięłam obydwa i przeczytałam opisy na odwrocie pudełek. Jak dobrze, że są nie tylko w hiszpańskiej, ale i angielskiej wersji językowej.

-Ten będzie ciekawy.- podałam mu pudełko z filmem „Pacific Rim”. Oglądałam go już, ale jest ciekawy. Może nie każdą dziewczynę wciągnie film o potworach z innego wymiaru, które chcą przejąć Ziemię, a ludzie w wielkich maszynach próbują je powstrzymać. Ale mnie wciągnął i z chęcią obejrzę jeszcze raz. Argentyńczyk włączył wersję po angielsku i usiadł koło mnie na kanapie.

Po dobrej godzinie filmu, kiedy już zjedliśmy kanapki, nie wiem jak to się stało, ale leżałam na kanapie z głową opartą o jego, trzeba przyznać, umięśniony brzuch. Facundo gładził mnie wtedy po włosach co było jeszcze przyjemniejszym uczuciem. Przeleżeliśmy tak do końca filmu.

-Która godzina?- zapytałam ziewając. Wcześniej nie zauważyłam, że na dworze jest już zupełnie ciemno.

-22.34. Trochę późno.­- odpowiedział ze spokojem. Jak on może być spokojny? Przecież zapomniałam o Oli, na pewno nie jedzą obiadu w nocy. Szybko odszukałam telefon w torebce. Świetne! Rozładowany! Usiadłam na kanapie, żeby trochę ochłonąć. Rozumiem jego spokój, ja się denerwuję, bo to moje problemy.

-Mogłabym pożyczyć twój telefon?- zadałam pytanie już całkowicie opanowana. Muszę się skontaktować z Olą.

-Jasne, trzymaj.- podał mi swój telefon.- Chcę też, żebyś wiedziała, że w razie potrzeby możesz tu przenocować.

-Dziękuję.- odpowiedziałam i przytuliłam siedzącego obok Argentyńczyka.

Jak dobrze, że znam numer Oli na pamięć. Liczby strasznie trudno wchodzą mi do głowy. Bez swojego telefonu mogłabym zadzwonić tylko do niej albo do Nataszy.

-Halo­? Ola? Mówi Lena.- zaczęłam.

-Przecież znam twój głos.- przerwała mi ze śmiechem.- I nie denerwuj się. Dzwoniłam, ale domyśliłam się, że masz rozładowaną baterię. Nie martwiłam się, bo wiedziałam, że ma kto się tobą zająć. Obiad skończyliśmy ok. 18.00, a potem pojechałam do mieszkania. Nie masz mi tego za złe?

-Nie, jasne, że nie. Przecież nie mogłaś czekać w nieskończoność. Facundo zaproponował mi, że mogę przenocować u niego.- ostatnie słowa wypowiedziałam z wyczuwalnym zadowoleniem.

-To może nawet lepiej.- zapanowała chwilowa cisza.- Tylko pamiętajcie o zabezpieczeniu!

-Olka!- krzyknęłam na roześmianą dziewczynę. Ona jest niemożliwa…

-Nie przeszkadzam wam, miłej nocy.- zaszczebiotała i się rozłączyła. Podziękowałam Facundo i zwróciłam mu telefon, po czym on zniknął na chwilę. Potem wrócił, trzymając w rękach stertę pościeli, a na górze czarną koszulkę z logiem Skry.

-Przyniosłem ci koszulkę, żebyś miała w czym spać. Będziesz mogła spać w moim łóżku, a ja pościelę sobie tutaj.- powiedział i wskazał na kanapę. Na to się nie zgodzę.

-Nie, to twój dom i będziesz spał u siebie, a ja na kanapie.- stwierdziłam stanowczo głosem nieprzyjmującym sprzeciwu. Chciał zaprzeczyć, ale zamknął usta i dał za wygraną. Podał mi ręcznik i pokazał wszystko co powinnam wiedzieć, gdzie leży. Szybko wzięłam prysznic i założyłam sporo za dużą koszulkę. Kiedy wyszłam z łazienki, pościel na łóżku była już przyszykowana. Wgramoliłam się pod grubą kołdrę i momentalnie zasnęłam.

Obudziło mnie światło słoneczne, leniwie wlewające się przez okna. Postanowiłam jeszcze nie otwierać oczu i chwilę poleżeć. Śniło mi się, że byłam u Facundo w domu, zabawne.
_______________________________
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale miałam w głowie wizję, którą trudno było mi napisać. Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że w sobotę wyjeżdżam i nie będę miała możliwości wstawiania rozdziałów, jednak cały czas będę pisać, więc po powrocie wrócę ze zdwojoną siłą! Mam nadzieję, że przed wyjazdem uda mi się jeszcze chociaż coś wstawić :D

5 komentarzy: