.

.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 13


Poczułam zapach smażonego bekonu, co było dziwne, bo Ola jest zbyt leniwa, żeby robić na śniadanie jajko z bekonem. Otworzyłam oczy i z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie jestem w swoim mieszkaniu. A więc to jednak nie był sen… Uśmiechnęłam się do siebie, wstałam i poszłam w stronę kuchni.

-Dzień dobry.- powiedziałam i podeszłam do Facundo.

-Dzień dobry.- odpowiedział i jeszcze bardziej się do mnie przybliżył. Objął mnie w pasie, a nasze usta złączyły się w nieśmiałym pocałunku.

-Jak się spało?- zapytał i wrócił do przygotowywania śniadania.

-Bardzo dobrze.- usiadłam na krześle, które stało obok stołu i przyglądałam się jego zwinnym ruchom. Kiedy skończył, usiadł koło mnie i postawił przed nami dwa talerze z jedzeniem.

-Ola przysłała ci SMS’a, ale nie wiem co chciała, napisała po polsku.- poinformował mnie z lekkim zakłopotaniem. Ale przecież to żaden wstyd, polski jest trudny dla obcokrajowców. Prędzej powinnam mieć żal do Oli, angielski jest językiem, który powinien znać praktycznie każdy. Wzięłam od niego telefon i przeczytałam wiadomość.

-Pisze, że po waszym dzisiejszym treningu będzie rysować portret Michała i tam możemy się spotkać.- streściłam mu to, co napisała dziewczyna.

-Okej, to za godzinę musimy wychodzić, mamy kawałek do samochodu, bo ciągle stoi pod kawiarnią.- powiedział po tym, jak spojrzał na zegarek. Dokończyliśmy śniadanie, a potem poszłam do łazienki się przebrać w moje wczorajsze ciuchy. Dziwnie się czułam bez swojego dezodorantu i perfum, ale na szczęście ich zapach jeszcze trochę został na  bluzie. Przeczesałam włosy palcami i to musiało mi wystarczyć.

-Masz jakieś plany na weekend?- zapytał, kiedy za rękę szliśmy pod kawiarnię. Do weekendu jest jeszcze trochę czasu, dzisiaj jest dopiero wtorek.

-Raczej jeszcze nic nie planowałam.- odpowiedziałam i byłam naprawdę ciekawa jaką on ma propozycję.

-To może chciałabyś przyjść na niedzielny mecz? Gramy z Resovią, przydałoby się twoje wsparcie.- przekonywał mnie. Ale mnie nie trzeba było przekonywać, to oczywiste, że przyjdę z największą przyjemnością. Nie widziałam jeszcze jak gra, poza jednym wyjątkiem, kiedy pierwszy raz pojawiłam się z Olą w bełchatowskiej hali i musiałyśmy poczekać do końca treningu. Wtedy tylko trochę mu się przyjrzałam.

-Na pewno będę.- zapewniłam i przytuliłam się do Argentyńczyka. Mam nadzieję, że jego zaproszenie obejmuje również Olę.

-A znalazłoby się…- zaczęłam, ale mi przerwał.

-Tak, zabierz Olę ze sobą. Kacper się ucieszy.- dokończył za mnie. Czy on czyta mi w myślach? Są rzeczy, o których wolała bym, żeby jednak nie wiedział.

Dotarliśmy do samochodu i już miałam zająć w środku miejsce koło Facundo, kiedy coś przyszło mi do głowy. Uważnie śledził mnie wzrokiem, ale kiedy skręciłam za drzewa, nie miał szans, żeby mnie zobaczyć i gdzie wchodzę. Tak szybko jak zniknęłam, tak szybko wróciłam. Wsiadłam i mogliśmy odjechać w kierunku hali. Facundo nie zadawał żadnych pytań, najwyraźniej stwierdził, że prędzej czy później i tak się dowie. Z resztą to nie jest żadna tajemnica, tylko miły gest.

Dojechaliśmy na miejsce, on poszedł do szatni, a ja na najniższe trybuny. Zostawiłam torebkę na siedzeniu obok i podłączyłam do telefonu słuchawki. Przy muzyce i obserwowaniu treningu chłopaków szybko zleciał mi czas. Zupełnie niespodziewanie poczułam, jak ktoś wyciąga mi z uszu słuchawki. Podskoczyłam na krześle, a Ola tylko się ze mnie śmiała. Czasem mam dość jej poczucia humoru, jeszcze niedługo mi powie: „Ogoliłam ci głowę, bo zabawnie wyglądasz jak jesteś łysa.” Z nią jak z dzieckiem.

-Długo jeszcze?- zapytała i usiadła obok.

-Zaczęli jakoś godzinę temu.- odpowiedziałam. Kątem oka zobaczyłam jak Kacper dostrzegł Olę i dyskretnie do niej pomachał, a ona mu odmachała. To mi przypomniało, że nie wiem, jak udało im się spotkanie.

-Jak obiad? Nic mi nie mówiłaś.- zaczęłam temat.

-Poszliśmy, było fajnie, ale… Wiesz, bez fajerwerków. Przez pierwsze pół godziny gadaliśmy, żartowaliśmy, a potem jakby zabrakło tematów.- opowiedziała.- Ale zapomnijmy o tym, bardziej mnie interesuje jak wam minęła noc.

Gdyby nie jej spojrzenie i sposób w jaki to wypowiedziała, nie byłoby to aż tak denerwujące. Ona doskonale wie, że nie miałam się angażować w związki ze sportowcami. Chociaż to i tak już zabrnęło za daleko. W nim jest coś co sprawia, że zapominam o swoich postanowieniach, o konsekwencjach i okrutnych doświadczeniach z Danielem. Do Daniela się przywiązałam, a on potem mnie zostawił, łamiąc mi serce na tysiące drobnych kawałeczków. Zbyt dużo czasu zajęło mi ich posklejanie, żebym mogła znów zaryzykować. Ale jest też drugie dno, przecież nie podejdę do Facundo i nie powiem mu: „Hej, słuchaj, przypomniało mi się, że mój były mnie skrzywdził i boję się, że ty zrobisz mi to samo. Lubię cię, ale nie możemy być razem. A więc żegnaj, życzę ci powodzenia w życiu.” To byłoby okrutne z mojej strony. Skrzywdziłabym nie tylko jego, ale też siebie.

-Odpowiesz mi kiedyś?- jej pytanie uświadomiło mi, że zamyśliłam się i siedziałam na krześle kiwając się w przód i w tył.

-Nie.- odburknęłam, co wyraźnie ją zdziwiło. Ale nie drążyła już tematu, zauważyła, że nie mam nastroju. Chłopacy skończyli trening i poszli do szatni, więc ja udałam się do automatu z napojami. Niosąc dwa kubki, wróciłam do Oli, która już rozstawiała wszystko do rysowania. Zajęłam miejsce na tej ławce co zawsze i tam czekałam na Argentyńczyka. Im dłużej na niego czekałam, tym większą plątaninę myśli miałam w głowie.

-Wszędzie cię szukałem, myślałem, ze sobie poszłaś.- powiedział już uspokojony.

-Wyszłam tylko na chwilę i od razu wróciłam.- ­musieliśmy się minąć gdzieś po drodze. Wyjęłam z torebki papierową torbę, którą kupiłam w kawiarni i podałam mu croissanta i kubek kawy, taki sam zestaw zostawiając dla siebie.

-Bon Appetit.- powiedziałam z udawanym francuskim akcentem, na co w odpowiedzi dostałam całusa, którego Facundo nieco przeciągnął. Gdy się lekko od siebie odsunęliśmy, usłyszeliśmy gwizdy i wołanie ze strony drzwi. Odwróciliśmy tam głowy i zauważyliśmy tam grupkę wykąpanych chłopaków.

-Proszę państwa, czy to będzie nowa para miesiąca?- zażartował Karol Kłos.

-Tak! Tak! Tak!- zawtórowała mu reszta, a ja poczułam jak moja twarz czerwienieje.

-Oni tak zawsze, potrzebują jakiejś sensacji. Potem im minie. - zapewnił mnie. Mam nadzieję, że ma rację, od zawsze nie lubiłam być w centrum uwagi. Michał podszedł do Oli, żeby mogła rysować jego portret, a reszta gdzieś zniknęła. I dobrze. Bez żadnego ostrzeżenia poczułam jak całuje mnie w kącik ust.

-Okruszek.- oznajmił, na co mnie znowu oblał rumieniec.

-Przestaniesz się kiedyś czerwienić?- zapytał, co tylko pogłębiło czerwony odcień mojej twarzy.

Przeczekaliśmy do końca pracy Oli, potem musieliśmy się pożegnać i wróciłam z przyjaciółką do Łodzi.

Weszłyśmy po schodach, a na naszej wycieraczce zauważyłam bukiet siedmiu białych róż z przywiązaną do nich kopertą.

-Spodziewałaś się kwiatów od kogoś?- zapytałam Olę.

-Nie, a ty?- oczywiście, że nie, bo niby od kogo.

-Też. Wejdźmy do środka i przeczytajmy razem.- zaproponowałam i tak zrobiłyśmy. Rozdarłam kopertę i wyjęłam z niej liścik.

„Na ok­ruszku nadziei składam mój szept, li­terą ser­ca piszę prośbę o wy­bacze­nie twoim łzom.
Zasłucha­ny w krop­le deszczo­wego świ­tu, ot­wieram pu­dełko z marze­niami, tam byłaś, jesteś...
Przy­tulam dzień, w którym będziesz tyl­ko moim słońcem... 

Zawsze Twój”
_________________________________
Jednak udało mi się przed wyjazdem napisać jeszcze jeden rozdział. Niestety na kolejny rozdział musicie trochę poczekać, bo najwcześniej może się on ukazać 20 lipca, wtedy dopiero wracam. Mam tylko nadzieję, że nie znudzicie się czekaniem ;)
 

3 komentarze:

  1. :oo
    CUDOWNE <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Właśnie jestem w trakcie jego pisania, długo mnie nie było i dopiero teraz mam dostęp do laptopa :(

      Usuń