-Możemy pogadać?- zapytał nie
puszczając mojego ramienia, a w mojej głowie panował zbyt wielki mętlik, żebym
mogła chociaż spróbować się wyrwać.
-Odejdź.- powiedziałam tylko tyle,
ale za to stanowczo. Spodziewałabym się tu każdego, ale nie jego! Kiedy tylko
na niego spojrzałam, łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, a potem popłynęły
strumykami po policzkach. Liczyłam na to, że już nigdy więcej nie będę musiała
się z nim skonfrontować. Rozstaliśmy się, trudno, stało się i powinniśmy iść do
przodu. Oddzielnie. Więc nie rozumiem, czego on tu szuka. Podniosłam rzeczy z
chodnika i pobiegłam w kierunku mieszkania. Szybko weszłam do środka,
zakluczyłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich czując, jak kolejna fala łez zaczyna
wypływać z moich oczu.
-Co się stało?- Ola wybiegła ze
swojego pokoju z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Musiała wrócić, kiedy
wyszłam po zakupy. Tuląc do siebie słoik Nutelli, nie przestawałam płakać.
Dziewczyna nic nie mówiąc, usiadła obok i objęła mnie ramieniem, pozwalając dać
upust emocjom.
-O-on ta-am był… zaczepił mnie-e
na ulicy.- powiedziałam z trudem, jednocześnie dławiąc się słonymi łzami.
-Co? Kto? Facundo coś ci zrobił?-
zapytała, jednak tylko przecząco pokręciłam głową. Przesiedziałyśmy tak koło
siebie paręnaście minut. Otarłam wierzchem dłoni policzki i głośno nabrałam
powietrza.
-Szłam do sklepu i jak z niego
wychodziłam, to ktoś zawołał mnie po imieniu… To był Daniel.- opowiedziałam i
zobaczyłam jak jej oczy powiększają się ze zdziwienia.
-Chciał ze mną pogadać, ale
uciekłam.- kontynuowałam. Nie miałam wtedy ochoty, ani przede wszystkim siły
psychicznie, żeby to zrobić. Wystarczająco zaskoczyło mnie jego pojawienie się
tutaj. Z resztą, nie mam o czym z nim rozmawiać, nie po tym wszystkim co mi
zrobił. Nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia na swoje zachowanie.
-Myślę, że jednak powinnaś go
wysłuchać, zobaczyć, co ma ci do powiedzenia.- powiedziała Ola.- Ale oczywiście
nie pozwolę ci samej się z nim spotkać.
-Dziękuję.- odpowiedziałam i znowu
mocno przytuliłam przyjaciółkę.
Dzisiejszej nocy długo nie mogłam
zasnąć. Za każdym razem kiedy zamykałam powieki, przed oczami pojawiała mi się
twarz Daniela. Przekręcałam się z boku na bok, ale to nic nie dawało. Dopiero
po dwóch godzinach udało mi się zasnąć.
***
-Lena….
Lena… Lena….- jego głos odbijał się echem w mojej głowie. Stałam w ślepej
uliczce, a jedyną drogę ucieczki odcinała mi jego straszna postać. Twarz miał
pooraną bliznami, zapadnięte oczy, a na jego wychudzonej sylwetce wisiały
brudne i poszarpane ubrania. Z jego zdeformowanej twarzy wydobywał się okropny
charkot, jakby próbował wypowiedzieć moje imię. Nic nie mogłam zrobić, jedynie
bezsilnie przyglądałam się, jak z każdym chwiejnym krokiem coraz bardziej się
do mnie przybliża.
-Wróciłem
tu po ciebie.- kolejny charkot zaburzył otaczającą nas ciszę. Wokół było
zupełnie ciemno, żadnej latarni. Zaczęłam krzyczeć, ale nikt nie przychodził mi
z pomocą. Daniel był zaledwie 10 metrów ode mnie. Gorączkowo rozejrzałam się
wokoło, ale nie znalazłam nic przydatnego. Teraz dzieliły nas już tylko 3
metry. W końcu mnie dopadł. Złapał za ramię w tym samym miejscu co wieczorem, a
ja nie potrafiłam się wyrwać. Zbliżył swoją twarz do mojej.
-Pozwól mi
się pożywić…- wycharczał, patrząc mi prosto w oczy. Odwróciłam twarz, a wtedy
on przeniósł swoje palce na moją talię, wbijając mi paznokcie w brzuch.
***
Obudziłam się z krzykiem i ciągle
czułam jego ohydne łapska na swoim ciele. Wiedziałam, że jest okropny, ale
jeszcze nigdy nie porównywałam go z… potworem? To chyba dobre określenie na
obrzydliwą karykaturę z mojego snu. Za oknem ciągle było ciemno, więc
postanowiłam jeszcze zostać w łóżku. Udało mi się zasnąć, ale mój sen był
niespokojny, co chwilę się budziłam. Kiedy zaczęło się robić jasno, wstałam i
poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i umyłam włosy. Po ponad godzinie
wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Zdziwiło
mnie to, że Ola już tam siedziała. Przygotowałam sobie tosty i do niej
dołączyłam.
-Co tak wcześnie wstałaś?-
zagadnęłam.
-Mam dzisiaj zajęcia na 8.00.-
odpowiedziała ziewając. Czasem dziwnie się czuję, kiedy Ola wychodzi na
uczelnię, a ja zostaję w mieszkaniu. Jednak mimo wszystko, myślę, że podjęłam
słuszną decyzję rezygnując ze studiów. Mam pracę i to się teraz liczy.
Dziewczyna dokończyła swoje śniadanie, posprzątała i wyszła. Zostałam sama. Znowu.
Usiadłam w salonie i zajęłam się papierami do pracy. Ostatnio trochę się ich
nazbierało. Byłam w połowie redagowania artykułu dotyczącego korupcji w jednej
z lokalnych restauracji, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Spojrzałam na
wyświetlacz, który pokazywał nową wiadomość. Z początku nie chciałam jej
czytać, bałam się, że to Daniel mógł napisać. Jednak to ciekawość wzięła górę i
wyświetliłam sms’a. Moje obawy były niepotrzebne, Natasza okazała się być
nadawcą.
-Hej Lena J Może
miałabyś ochotę wpaść do nas z Facundo na mikołajki? Mam nadzieję, że nie macie
jeszcze innych planów i wpadniecie. Kubuś narzeka, że dawno Cię nie widział.
Mam nadzieję, że odpiszesz jak najszybciej.- przeczytałam wiadomość. Spodobała
mi się ta propozycja, ale nie wiem, czy Facundo nie będzie miał nic przeciwko.
Postanowiłam zadzwonić do niego
jak najszybciej, więc wybrałam odpowiedni numer. Jeden sygnał, drugi… Z każdym
kolejnym robiłam się coraz bardziej niespokojna. W końcu odebrał słuchawkę,
jednak nie słyszałam nic oprócz szumu. Do czasu, kiedy usłyszałam potężny huk.
_______________________________
Pierwsze co chcę zrobić to przeprosić za tak długą nieobecność! Wiem, obiecałam, że rozdziały będą się pojawiały, ale nie przewidziałam tego, że będę miała taką masę pracy. Postaram się dalej kontynuować opowiadanie, jednak, niestety, nie jestem w stanie określić kiedy będą się pojawiały kolejne rozdziały. Mimo to proszę, nie przekreślajcie mnie jeszcze, bo każda następna aktualizacja na pewno będzie coraz ciekawsza :) Ogromnie też by mi pomogło gdybyście były dla mnie wsparciem ;)