-Musiałam załatwić pewną sprawę ze starą znajomą.- odpowiedziałam
wymijająco. Nie skłamałam i nie powiedziałam prawdy, o to mi chodziło.
Argentyńczyk uznał tę wiadomość za wystarczającą, chwycił mnie za rękę i
poprowadził w stronę samochodu. Po paru minutach auto zatrzymało się pod
kręgielnią.
-Nie jesteś za bardzo zmęczony?- zapytałam z troską. Po meczu
jeszcze kręgle? Ja na jego miejscu wróciłabym do domu i poszła spać.
-Nie, jest okej.- odpowiedział z uśmiechem.
Weszliśmy do środka, gdzie przy
kasie zapłaciliśmy za wynajęcie toru i wypożyczyliśmy specjalne buty. Zajęliśmy
stolik, przy którym zostawiliśmy nasze rzeczy.
-Hej, Lena!- usłyszałam wołający
mnie znajomy głos. Zobaczyłam jak w naszą stronę idzie Ada, trzymając za rękę,
tak mi się wydaje, swojego chłopaka. Wspominała kiedyś o nim jak odwiedziła z
Wiktorią mnie i Olę. Przywitaliśmy się wszyscy ze sobą, Argentyńczyka nikomu
nie trzeba było przedstawiać, za to dowiedziałam się, że chłopak Ady ma na imię
Janek.
Dosiedli się do nas, zajęli
sąsiedni tor i postanowiliśmy zrobić małą rywalizację, ja z Facundo przeciwko
Adzie i Jankowi. Już od pierwszej kolejki zielona dziewięciokilowa kula była
moją ulubioną. Pierwszy rzut i strącone dziewięć kręgli.
Do przedostatniej kolejki
prowadzili nasi rywale, dopiero wtedy udało nam się wyrównać wynik. 243:243.
Mój rzut został ostatni, od niego zależało kto wygra. Wzięłam do ręki zieloną
kulę, skoncentrowałam się na stojących w oddali kręglach i oddałam rzut.
Wydawało się jakby to trwało wieczność, w końcu kula trafiła w sam środek i
przewróciła wszystkie kręgle, co do jednego. Wygraliśmy!
Uniosłam dłonie w geście
zwycięstwa i nagle poczułam jak moje stopy tracą kontakt z podłożem.
Argentyńczyk chwycił mnie w pasie, przerzucił przez ramię i niósł w stronę
naszego stolika. Niósł, nie zaniósł, bo kilka metrów od naszego docelowego
miejsca, Facundo poślizgnął się na wylanej coli i wylądowaliśmy na parkiecie.
Ja upadłam na niego, więc nie było źle, ale on nie miał tyle szczęścia, bo
podłoga do najmiękciejszych nie należy.
-Facu, ty ciamajdo!- zawołałam, nie przestając się śmiać. Oczy
wszystkich obecnych zwróciły się na nas, dlatego szybko wstaliśmy i usiedliśmy
przy naszym stoliku, do którego doszliśmy już osobno. Przyłączyli się do nas
Ada i Janek, ciągle rozbawieni całą sytuacją. Chcieliśmy wziąć piwo, ale i
Facundo i chłopak Ady prowadzili samochód. Zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i
zamówiliśmy dla każdego po szklance soku pomarańczowego i zapiekance.
-Czym się zajmujesz Janek?-
zaczęłam rozmowę. Niekomfortowo mi mówić po polsku, kiedy Argentyńczyk siedzi
obok i nie może zrozumieć o czym rozmawiam. Ale nic na to nie poradzę, przecież
jesteśmy w Polsce.
-We
can speak English, if you want.- zwrócił się do Facundo. Wtedy mi
ulżyło, bo trochę dziwnie było mi to proponować. Ale na szczęście on to zrobił.
-That will be great.-
odpowiedział. Było widać, że on też odetchnął z ulgą.
-Wracając do pytania, mam swoją kapelę, z którą gramy koncerty w
klubach. To właśnie na jednym z naszych koncertów poznałem Adę.- opowiadał
Janek. Historia niczym z filmów.
-A jak było z wami?- zapytała Ada trzymając Janka za rękę.
-Jakiś koleś ukradł Lenie portfel w McDonald’s, widziałem to, więc
złapałem go i odebrałem mu jej własność.- powiedział i objął mnie
ramieniem, jednocześnie przyciągając bliżej do siebie. Pamiętam tamten dzień.
Niby zwykły wypad na zakupy, a skończył się tak, że teraz siedzę obok osoby,
którą darzę szczególnym uczuciem i na której mi zależy.
-Późno się już zrobiło.- zauważyłam. Było już dobrze po 21.00. A
podczas tego dnia dużo się wydarzyło. Zabraliśmy swoje rzeczy, oddaliśmy
wypożyczone buty i udaliśmy się w kierunku samochodu.
-Odwiozę cię do domu, a potem wrócę do siebie.- zaproponował, ale ja
nie widziałam w tym potrzeby.
-Przecież możesz przenocować u mnie. Oli i tak nie ma, bo poszła na
nocny maraton do kina i wróci wcześnie rano.- widocznie bardziej spodobał
mu się mój pomysł, bo poprosił, abym mu wytłumaczyła drogę. Po paru minutach
zaparkowaliśmy pod moim mieszkaniem. Weszliśmy na pierwsze piętro, a potem do
środka. Zdjęliśmy nasze rzeczy i zostawiliśmy je w przedpokoju. Facundo zaniósł
swoją torbę do mojego pokoju, a ja w tym czasie poszukałam dla niego czystego
ręcznika. Wziął go ode mnie, wyjął z torby potrzebne rzeczy i poszedł do
łazienki. Ja zajęłam się pościeleniem łóżka. Chwilę zastanawiałam się czy jedno
przyszykować w pokoju, a drugie na kanapie. Po chwili namysłu wyrzuciłam ten
pomysł z głowy. Niby jesteśmy już parą, więc to nic złego, ze będziemy spać w
jednym łóżku. Nie wiedziałam tylko co on o tym pomyśli, bo może mieć przecież
inne odczucia. Może jak będzie chciał osobnego łóżka to o to poprosi. Mam
jednak nadzieję, ze tego nie zrobi. Skończyłam ścielić i usiadłam na brzegu
kołdry, czekając na Argentyńczyka. Kiedy wyszedł z łazienki w samych
bokserkach, przeszedł mnie miły dreszcz. To chyba pierwszy raz, kiedy mogłam
zobaczyć jego umięśniony tors i ogólnie perfekcyjną sylwetkę. Trochę mnie to
onieśmieliło, bo ja sama nie mogę pochwalić się idealną sylwetką. Jest
przeciętna i musiałabym włożyć sporo pracy w jej ulepszenie. Ale mając taką
motywację, czemu miałabym nie spróbować? A więc postanowienie na dziś: od jutra
bieganie i codzienne ćwiczenia. Wstałam z łóżka i szłam w stronę łazienki, ale
Facundo zatrzymał mnie i objął w pasie. W niczyich objęciach jeszcze się tak
nie czułam. Spojrzałam mu prosto w oczy i położyłam dłoń na jego policzku.
Oddałabym wszystko, żeby ta chwila mogła trwać w nieskończoność.
-Cieszę się, że nie musiałem tego proponować.- powiedział i skinął
głową w stronę łóżka, co spowodowało, że oblałam się rumieńcem. Nie wiem, kiedy
przestanę to robić. W niektórych sytuacjach, oczywiście z jego udziałem, tak
się po prostu dzieje. Pocałował mnie w czubek głowy i pozwolił odejść.
Oparłam ręce o umywalkę i
potrzebowałam chwili na uspokojenie szybkiego rytmu serca. W lustrzanym odbiciu
wyłapałam szeroki uśmiech na swojej twarzy. Ciągle mam wrażenie, że to tylko
piękny sen. Gdy się obudzę, wszystko zniknie. Znów będę samotna.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam
włosy. Pozostawiłam je wilgotne, chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju.
Kiedy wróciłam, on już leżał na moim łóżku. Położyłam się koło niego i oparłam
głowę na jego torsie, wtedy on zaczął gładzić mnie po włosach.
-Myślisz, że już zawsze tak będzie?- zapytał, ciągle kontynuując
zaczętą czynność.
-Czyli jak?- byłam trochę zdezorientowana, bo wyrwał mnie z
zamyślenia.
-No, ty i ja… Wiesz o co mi chodzi.- słychać było, że jest trochę
zmieszany, z resztą dla każdego to
niezręczny temat do rozmowy.
-Tak bym chciała,… kochanie.- przy wypowiedzeniu ostatniego słowa
lekko się zawahałam. Poprawiłam głowę na jego torsie, a on objął mnie
ramieniem. Tak w siebie wtuleni zasnęliśmy.
Wstałam przed Facundo, więc tak
żeby go nie obudzić, poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Przechodząc koło
przedpokoju, zauważyłam kurtkę Oli. Wróciła wczesnym rankiem, więc pewnie teraz
prześpi pół dnia. Przygotowałam kanapki i zaparzyłam herbatę. Dopiero kiedy
wszystko było zrobione i poukładane na stole, wróciłam do pokoju, bo chciałam
go obudzić. Jednak kiedy weszłam, już był ubrany. Wspólnie poszliśmy zjeść
śniadanie.
Po skończonym posiłku pozbierałam
naczynia, a Facundo wrócił do pokoju po swoją torbę.
-Wszystko masz?- zapytałam z troską.
-Chyba tak… Chociaż nie mogę znaleźć kluczyków od samochodu.- odpowiedział
i usiadł na kanapie, gdzie zaczął przeszukiwać torbę. Wyciągał rzeczy po kolei,
dopóki ze zwiniętej bluzki nie wypadły pod kanapę klucze. Tak to jest u faceta,
na porządek w torbie nawet nie ma co liczyć. Schylił się po poszukiwaną rzecz,
ale oprócz niej podniósł jeszcze złożoną karteczkę. Otworzył ją i przeczytał.
Kiedy skończył, zmarszczył brwi.
-Od kogo to dostałaś?- zapytał odrobinę spiętym głosem.
____________________________________
I powracam :D Przepraszam, że z lekkim opóźnieniem, ale nie miałam czasu. Niestety w przyszłym tygodniu prawie na pewno nie dam rady niczego wstawić, bo będę za granicą. Ale po powrocie będę tworzyć dalej ;) Na razie kolorowo, ale przecież nie zawsze może tak być, więc czekajcie na dalszy bieg wydarzeń :)